G A L E R I A


Javascript DHTML Image Web Scroller Powered by dhtml-menu-builder.com

Czy wiesz, że:

"Marsz trędowatych" -
organizowany przez Pana Romana kilkugodzinny spacer odbywa się raz w roku, na dzień przed wielką niedzielą.
Jest to nawiązanie do tradycji, średniowiecznego obrządku i przeniesienie go do współczesności, jako nowej świeckiej tradycji - inscenizacji, widowiska, misterium wielkopostnego.

Wszyscy chętni chcący wziąć udział w tej lub innych inscenizacjach, proszeni są o wcześniejszy kontakt:
Roman Wysocki,
czarnyroman@hotmail.com


Dwonkowa Droga

Dzwonkowa Droga

Sokołowiec - Bełczyna - ... ...
Dwonkowa Droga

Z Sokołowca przez Bełczynę przez lasy, góry i potoki wiedzie droga do dziś oznaczana na mapach jako "Droga dzwonkowa" bądź "Dzwonkowa ścieżka" (z niemieckiego Klingelstraße). Obowiązek dzwonienia poza leprozarium i w marszu, w wiekach średnich, mieli trędowaci. W ten sposób mieli obowiązek informować postronnych, aby zeszli, ustąpili z drogi w obawie przed zakażeniem trądem (śmiertelną, nieuleczalną chorobą). Stąd nazwa: "Droga dzwonkowa", jak się okazuje jedna z wielu w regionie. To był szlak dla trędowatych, po którym wolno było im wędrować a i to z dzwonkiem bądź kołatką.

Niektóre przewodniki piszą błędnie o zadżumionych a to nie to samo. Trąd i wszelkie choroby w średniowieczu, był karą za grzechy i za to należała się pokuta oraz wykluczenie społeczne.

Historia opisuje jak przyjmowano do leprozorium ludzi bogatych i szlachetnie urodzonych. Odbywało się to w klasztorach z nabożeństwem pożegnalnym dla świata, witającym poświęconych bogu. Trędowaty otrzymywał do swej dyspozycji celę klasztorną z posłaniem, przyodziewkiem i niezbędnymi sprzętami. Wiązało się to oczywista, z odpisami majątku na rzecz klasztoru.
Inaczej było z biedakami z pospólstwa, ci wypędzani byli przez rodzinę i sąsiadów ze wsi lub miasta. Szukali schronienia a przygarniały ich siostry zakonne do swych folwarków, gdzie mieszkali w budynkach gospodarczych na słomie czy sianie a w zimie mieszkali razem z bydłem, bo było cieplej.

Najprawdopodobniej przytułek dla trędowatych prowadziły zakonnice z klasztoru sióstr Benedyktynek w Lubomierzu. Pokutą dla trędowatych była ciężka praca w folwarku za miskę strawy w izolacji od świata oraz na co dzień modły za grzechy. W niedzielę siostry wędrowały z trędowatymi początkowo do kościoła w Sokołowcu, później do krzyża przy cmentarzu, przy polnej drodze Proboszczów - Sokołowiec i tam odbywała się wydzielona msza dla trędowatych. Przybywali na nią również inni trędowaci z całej okolicy.

Zmianę lokalizacji mszy wymusili mieszkańcy Sokołowca w obawie o swoje zdrowie. Nie chcieli trędowatych we wsi, w kościele ani na cmentarzu. Ilu trędowatych wróciło na niedzielny obiad w folwarku i co działo się z tymi, którzy nie doszli, lepiej nie wiedzieć. Nie przypadkowo w Sokołowcu powstał cmentarz w oddaleniu od wsi, zapewne był on przeznaczony dla trędowatych. Tam chowano zmarłych nawet z Lwówka, bo tak wytyczone są drogi dzwonkowe na mapach.

Kilkukilometrowa polna i leśna droga jest trudna do przebycia, często przecinają ją potoki, które trzeba przeskakiwać, w wielu miejscach zalegają kilkumetrowe kałuże i niemal na całej długości jest rozmoczona - miejscami potok płynie drogą. Tu bez kaloszy ani rusz. Ale te niedogodności rekompensują wytrwałym wędrowcom piękne widoki Gór Kaczawskich, urocze i niedostępne zakamarki przyrody i przebogata historia regionu.

autor: Roman Wysocki


Istnieje również druga interpretacja nazwy Klingelstraße. Pisze o niej Przemysław na swoim blogu. Interpretację przedstawił pastor Gebhardt z Oelsse, pisząc do redakcji "Wanderer im Riesengebirge". Jego list opublikowano w styczniu 1899. Pastor był niewątpliwie osobą wykształconą pod względem lingwistycznym, w artykule powołuje się bowiem zarówno na etymologię słów z łaciny, jak i z języka polskiego.

W artykule pastor przedstawia przebieg dawnych dróg i szlaków komunikacyjnym na Śląsku i sugeruje, że "Dzwonkowa Droga" mogła być jedną z nich. Wspomina, że zawarte w nazwie drogi niemieckie słowo "klingeln" wcale nie musiało pierwotnie oznaczać dzwonienia, a zostało fonetycznie zaadaptowane z innego języka, choćby "herolda", a później "przeniemczone" na dzwonek. Językiem tym mógł być język polski, choć pewnie nie w takiej postaci, w jakiej znamy go dziś. www.neustechow.pl


< < < Powrót